Od 1 października pusta butelka czy puszka przestaje być śmieciem, a staje się surowcem – i to wartym realne pieniądze. Polska dołączyła do europejskiego systemu kaucyjnego, w którym klient płaci dodatkowo przy zakupie napoju, a następnie odzyskuje kwotę po zwrocie opakowania. Na papierze wszystko wygląda przejrzyście, w praktyce jednak początek przypomina raczej rozruch niż rewolucję.
Pierwsze dni systemu – więcej pytań niż odpowiedzi
System objął plastikowe butelki do trzech litrów i puszki do litra (50 groszy kaucji) oraz szklane butelki wielokrotnego użytku (1 zł). Na półkach wciąż jednak dominują opakowania bez symbolu KAUCJA – producenci mają czas na pełne wdrożenie do końca roku, a część planuje rozpoczęcie dopiero w 2026 roku. Nic więc dziwnego, że pierwsi klienci zamiast zmierzyć się z zalewem nowych butelek, zobaczyli przede wszystkim… brak widocznych zmian. To zresztą logiczne – rynek musi pozbyć się dotychczasowych zapasów, a dopiero później przyzwyczaić do nowego oznakowania.
Warto jednak pamiętać, że zdecydowana większość rynku to właśnie formaty objęte systemem. Badania pokazują, że ponad 70% oferty w dużych sklepach stanowią butelki PET i puszki. To oznacza, że w ciągu kilku miesięcy symbol KAUCJA stanie się dla konsumenta codziennością.
Sklepy w roli pośrednika
Start systemu to także ogromne wyzwanie dla handlu. Od października sklepy muszą przyjmować opakowania, rozliczać kaucje i zapewniać infrastrukturę do ich odbioru. Największe sieci zdecydowały się na automaty – Lidl zainstalował ich już ponad 900, Biedronka umieszcza część na parkingach, a Kaufland wydziela specjalne strefy recyklingowe.
Nie wszystkie placówki są jednak gotowe. Brakuje jeszcze umowy między operatorami systemu, a małe sklepy, zwłaszcza na prowincji, wciąż nie wiedzą, jak mają w praktyce rozwiązać logistykę przyjmowania butelek. To rodzi pytania: czy klienci będą cierpliwie stać w kolejce do automatu, czy raczej wybiorą punkt, gdzie zwrot jest szybszy i prostszy?
Konsument między ekologią a ceną
Najbardziej odczuwalną zmianą dla klientów są ceny. Każde opakowanie oznacza dodatkowe 50 groszy lub złotówkę przy kasie – kwotę, którą można odzyskać, ale tylko wtedy, gdy pamięta się o zwrocie. To niby drobiazg, ale dla wielu klientów psychologiczna bariera cenowa będzie silniejsza niż ekologiczne deklaracje. Nic dziwnego, że część producentów rozważa zwiększenie udziału kartonów, które systemem nie są objęte.
Tak naprawdę dopiero najbliższe miesiące pokażą, czy system kaucyjny stanie się naturalnym elementem zakupów, czy też będzie traktowany jak uciążliwy obowiązek. Jeśli przyzwyczaimy się do wrzucania pustych butelek do automatu równie szybko, jak do korzystania z samoobsługowych kas, rewolucja może zakończyć się sukcesem. Jeśli nie – Polska pozostanie w połowie drogi do gospodarki obiegu zamkniętego.